sobota, 30 sierpnia 2014

O nieuczciwości i dążeniu do celów...

Dziś inaczej. A może tak samo?  Od pewnego czasu mam "okazję" stawiać coraz większe kroki w dążeniu do własnych, wyznaczonych kiedyś tam celów. Super. Cieszę się, naprawdę, bardzo. Ale cóż z tego? Wiecie co jest najgorsze? Nie, oczywiście, nie mogę narzekać, mam dom, świetnych przyjaciół, rodzinę, szkołę - jak każdy. Ale. No właśnie, to "ale" robi różnicę.

Kiedy Tobie się wiedzie, nieuczciwość i zazdrość zaczyna zgrzytać zębami ii myśleć, jakie kłody pod nogi Ci rzucić. Tak jest. Ta nieuczciwość, zachłanność i zazdrość to właśnie ludzie. My. Fajnie jest się czasem komuś wygadać, prawda? Pochwalić. Pożalić. Powiedzieć co na sercu leży. Ale czy warto? Jak dla mnie - niezbyt.

Nie sądzę, by osoby, które były w to zamieszane czytały moje posty. Ba, one nawet nie wiedzą, co robię, jaka jest moja pasja, o czym myślę. Pomimo kilkunastu lat znajomości, nie mają pojęcia jakie mam drugie imię czy który kolor jest moim ulubionym! No dobra, nie o to tu chodzi.

Powiedziałam, pogadałam i żałuję. No bo co? Teraz wszędzie tylko słyszę, że jestem córeczką "tego i tego pana/pani", to mam łatwiej. To mam coś tam, coś. Taaak? Miło. Nie, nie jest tak. Nigdy nie żerowałam na znajomościach rodziców, cioci, babci, prababci, dziadka z piątego pokolenia. Zawsze wyznaję zasadę, że trzeba robić coś samemu, bez pomocy z czyjejś strony. Własnoręcznie zdobyty owoc smakuje najlepiej. Ale kogo to obchodzi? Zazdrość jest ważniejsza od prawdy. Plotki królują nad uczciwością. Hm...

A co jest najgorsze? Skargi rzucane nie prosto w oczy, a za plecami, poza zasięgiem naszych własnych oczu czy uszu. Śmieszne, prawda? O wszystkich moich "sprawkach" dowiedziałam się od innych osób, które były świadkami, jak Ktoś, kogo znam tyle lat obrabia mi tyłek na mieście. Faaajnie.

Czasem lubię dowiadywać się i poznawać samą siebie z plotek, które powstają. Przykład? Kilka lat temu, kończąc gimnazjum koleżanka powiedziała mi, iż Ktoś stwierdził, cytuję: "tatuś załatwi jej szkołę". Nie wiem do teraz kim ten Ktoś był. I nie chcę wiedzieć. Do takich ludzi nie mam szacunku i koniec. Kropka.

Tak więc - nigdy nie szłam po trupach do celu, a własne Mount Everesty osiągnęłam tylko i wyłącznie dzięki ciężkiej pracy, nauce, indywidualności oraz dystansu do samej siebie. I polecam Wam takie wyjście. Bo to nie zakazany owoc smakuje najlepiej, a ten wyhodowany przez nas samych.


Pzdr., M./

Ps. Nie, "tatuś nie załatwił mi szkoły", uniwersytetu czy pracy. Sama sobie załatwiłam, bo jestem na tyle kompetentna, by to zrobić. ;)



2 komentarze:

  1. Niestety w dzisiejszym świecie tak jest. Niektórzy ludzie umieją zazdrościć wszystkiego, nawet jakiś głupot, błahostek... Niestety sama nie raz się o tym przekonałam. Tylko naprawdę się zastanawiam, czego i dlaczego niektóre osoby są jakie są. A najgorsze jest w tym wszystkim to, że taka osoba będzie zgrywać miłą i sympatyczną, a za plecami nie zostawi na Tobie suchej nitki. Przykre jest to jak dzisiaj ludzie postrzegają innych. Bardziej jak wrogów a nie przyjaciół. A szkoda, bo przyjdzie czas, w którym zobaczą, ze nie było warto.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sukces osiągnięty samodzielnie smakuje najlepiej. Mam taką kuzynkę (do której się nie przyznaje) która na półrocze w trzeciej gimnazjum miała prawie ze wszystkiego zagrożenia jednak do LO się dostała. Wszystko po znajomości. Ludzie zawsze plotkowali i będą plotkować. Wiem że nie jest miło jeśli słuchasz o sobie takie rzeczy. Taki jeden ktoś powiedział kiedyś: :" Nie jestem tu aby mnie lubiano tylko aby zwyciężać" . Ja staram się nie przejmować plotkami. Ważne że mam swoją pasje.

    OdpowiedzUsuń

Textbookers baner