sobota, 28 grudnia 2013

Wojaże filmowe - Rush

Korzystając z wolnego czasu i świąt, które jak zwykle spędziłam przed komputerem i książkami postanowiłam obejrzeć w końcu Rush'a. Nie, nie byłam w kinie, bowiem wszystko jakby nastawiło się przeciwko mnie. Najpierw miałam jechać do Rzeszowa na premierę, co mi się nie udało. Cierpliwie czekałam, aż film ukaże się w moim mieście. Seans potencjalnie miał być początkiem grudnia, aż ostatecznie nie puszczono go ani razu, ze względu na przepisy minimalnej liczby widzów. Zrozpaczona nie mogłam nic zrobić, ale w końcu wojaże Hunta i Laudy ukazały się na pewnej stronie internetowej z filmami. Co prawda z napisami, ale i to mi nie przeszkodziło.
Po kilku minutach skakania z radości wzięłam prowiant, koc, poduszkę i zamknęłam się w swojej "jaskini" sam na sam z latami 70' i kolejnym dziełem Rona Howarda. Jakość mnie przeraziła już na samym początku, ale trzeba było sobie radzić. Akcja ruszyła. Może nie będę opisywać całości, ponieważ niektórzy sami wiedzą jak wszystko się potoczyło, a innym nie będę psuć zabawy.
Wiecie, zawsze bardziej lubiłam Jamesa od Nikiego, choć po obejrzeniu Rush'a zmieniłam zdanie. Moje patrzenie na dość subiektywistyczny film poszło tym samym tokiem. Jak dla mnie - z Hunta zrobiono najczarniejszy charakter jaki tylko chodził kiedykolwiek po tym świecie. Niemniej akcja była piękna. Wcześniejsze relacje moich znajomych mówiły o przesycie hollywoodzkim, jednak ja tego nie odczułam, wręcz przeciwnie. Może jestem inna?
Co mi się najbardziej podobało? Końcówka. Ostatnia scena spotkania dwóch kierowców na lotnisku i piękne podsumowanie Austriaka. Najbardziej utkwił mi w głowie jeden cytat:
"...Ludzie uważają nas za rywali, ale był jednym z nielicznych, których lubiłem. I jeszcze mniej licznych, których szanowałem. Jest jedynym, któremu zazdrościłem." 
Cóż mogę więcej dodać? Nie wiem jak ocenić Wyścig szybko i jednocześnie wyczerpująco. Pasuje tutaj użyć przysłowia 'nigdy nie wchodź do tej samej rzeki dwa razy' (czy jak to tam leciało). Tutaj możecie łamać ten zakaz do woli, zresztą jak przy wszystkich filmach Ron'a. Dowód? Niedawno w telewizji leciała ekranizacja Aniołów i Demonów. Na drugi dzień obejrzałam to trzeci raz. Nie znudziło mi się - z takim samym zaparciem patrzyłam na akcję. Podobnie jest przy Rush'u - właśnie znalazłam lepszą jakość i idę ponownie obejrzeć.
Do napisania! M./

2 komentarze:

  1. Całkowicie się z Tobą zgadzam. Ja obejrzałam film w kinie i niesamowite uczucie. Potem obejrzałam jeszcze raz, w domu. Jak się raz siądzie to już nie da się odejść, trzeba obejrzeć do końca. Też najbardziej podobała mi się końcówka i ta wypowiedź Laudy. Po prostu mistrzostwo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż odtwarza mi się ta końcowa scena i słyszę jego słowa w głowie. Świetny film!

    Lewandowska-Janowicz-Winiarska.

    OdpowiedzUsuń

Textbookers baner