Niedawno udało mi się skończyć książkę Sebastiena Loeba "Mój styl jazdy". Cóż mogę powiedzieć? Ciekawa. Nawet bardzo. I nie wiedzieć czemu, "męczyłam" się z nią miesiąc. Ale problem leży po mojej stronie. Loeb dokładnie opisuje swoje dzieciństwo, początki w sporcie i sukcesy. Nie owija w bawełnę - mówi wprost.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwHp4QDNtFsVg8UImaUYEYy75P2MsNScxVgnB9tN-8uScab-YQEfCjSI2XMCqLfLU9vvFs92bi4T0V0W1hMF58tc0SPGjqqlPP3vCIR-vNE6Eaodgr8nmLhGf77XtTd6C_vMEhgAlZ2Ec/s1600/Bez%C2%A0tytu%C5%82u.jpg)
Gorzej z tłumaczeniem - jako że jestem wyczulona na poprawną pisownię - ciągle wynajdywałam co raz to nowsze błędy i za każdym razem miałam wielką ochotę rzucić książką w kąt. Ale nie zrobiłam tego. Seb świetnie i płynnie pisze "od środka" o rajdach. Ukazuje swojego pilota, Daniela jako świetnego przyjaciela; pisze o atmosferze w zespole; rodzicach; przyjaciołach. Nie zapomina też o własnych błędach, do których otwarcie się przyznaje.
I może to dość dziwnie zabrzmi, jednak mam z Sebastienem wiele wspólnego.
Teraz biorę się za najnowsze dzieło Clarksona!
M./
0 ;):
Prześlij komentarz